VII Integracyjny - Górski Rajd na Turbacz
Wycieczki górskie to pasja nie jednego człowieka, szlaki są pełne nieoczekiwanych przygód a otacza je bajkowa sceneria strzelistych szczytów i malowniczej dziewiczej przyrody. Jednak to nie wszystko, jak powiedział Jan Mela- specjalny gość naszej wycieczki- „Najważniejsze nie są piękne widoki, ale ludzie, z którymi się podróżuje, ponieważ w górach poznaje się prawdziwe oblicze człowieka”. Jan doskonale wie, co mówi, jest w końcu najmłodszym w historii zdobywcą bieguna północnego i południowego i jednocześnie pierwszym niepełnosprawnym, który dokonał takiego wyczynu.
Komisja Integracji z Niepełnosprawnymi działająca przy PTTKA po raz kolejny postanowiła przełamać bariery. W drugi weekend czerwca odbyła się dwudniowa wycieczka niepełnosprawnych na Turbacz, gościem specjalnym był właśnie Jan Mela, człowiek, który jest wspaniałym przykładem na to jak pokonywać ograniczenia własnego ciała. Jan, jako 13- letni chłopiec został porażony przez prąd, w wyniku, czego utracił prawe przedramię i lewe podudzie. Mimo tak ciężkiego doświadczenia, nie podał się.W niedługim czasie od wypadku wraz z Markiem Kamińskim zdobył oba bieguny. Na tym nie poprzestał i w swoim życiu zdobył jeszcze Kilimandżaro i Elbrus. Założył Fundacje Poza Horyzonty pomagającą niepełnosprawnym w realizacji marzeń. Jest także współautorem programu podróżniczego w Radiu Kraków - Między biegunami. Możemy spotkać go również na konferencjach z ludźmi na życiowym zakręcie. Jan jest doskonałym przykładem na to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego tak wielką radość sprawił nam przyjmując zaproszenie do udziału w wyprawie.
Kolejna wycieczka wzbogacona tak doborowym towarzystwem była bardzo pasjonująca, choć jak nie raz już bywało bardzo trudna. Mimo początkowych niepowodzeń związanych z opóźnieniem dotarliśmy szczęśliwie do Szczawy, gdzie rozpoczęła się nasza przygoda. Dokuczał upał, ale i tak wszyscy z uśmiechem ruszyliśmy naprzód. Droga na szczyt nie była łatwa, podróżowali z nami Asia i Janek, którzy poruszają się na wózku inwalidzkim. Sami nie dali by sobie rady, a my z chęcią nieśliśmy im pomoc. To bardzo piękne, kiedy przekraczamy barierę możliwości niepełnosprawnych. Często współczesny świat odrzuca ich, pozostawiając ich w zamkniętych w czterech ścianach. Dlatego nasze koło otwiera przed nimi perspektywy poznania ciekawych ludzi i odkrycia piękna świata. Przede wszystkim mogą odpocząć od problemów i pokonać własne ograniczenia.
Nie poddaliśmy się, choć chwilami było naprawdę ciężko. Drogę utrudniały nam duże kamienie, które stwarzały zagrożenie dla wózków. W innych miejscach przeszkadzało błoto, przez które grzęzły wózki, ale dla nas nie ma przecież rzeczy niemożliwych. Dzięki specjalnie opracowanej technice- Jedna osoba pcha wózek, dwie po bokach pilnują, aby niepełnosprawny nie wypadł i dwie ciągną wózek z przodu na specjalnych taśmach- wspinaliśmy sie ku górze. Czasem to nie wystarczało, na drodze pojawiały się powalone drzewa lub bardzo strome zbocza. Wtedy wolontariusze przenosili na rękach niepełnosprawne osoby. Trasa była długa i męcząca, na Turbacz dotarliśmy o godzinie 21:30. Po 12 godzinach drogi i przejściu 22 km wszyscy byli wyczerpani, ale mimo to z uśmiechem na ustach zasiedliśmy w około ogniska. Późno w nocy udaliśmy się do swoich pokoi w przytulnym schronisku.
Następnego dnia po śniadaniu otrzymaliśmy odznaki za wzięcie udziału w VII rajdzie Integracji z Niepełnosprawnymi i zrobiliśmy sobie pamiątkową fotografie z wszystkimi uczestnikami przed schroniskiem. To wspaniałe uczucie być częścią takiego przedsięwzięcia. By bardziej wzbogacić swoją podróż na koniec udaliśmy się do kaplicy na Turbaczu i wzięliśmy udział w mszy świętej odprawionej przez bardzo lubianego i zabawnego księdza.Droga powrotna była dużo łatwiejsza i krótsza. Zeszliśmy do Nowego Targu, zmęczeni, ale szczęśliwi dojechaliśmy do Nowego Sącza. A teraz z niecierpliwością czekamy na kolejny rajd.
Wyprawa ta stała się dla mnie inspiracją. Ludzie tacy jak Jan Mela mający siłę przenoszenia gór potrafią motywować i zarażać swoją pasją. Według Jaśka ludzie często tworzą granicę między życiem a marzeniami.- Żyjemy sobie, chodzimy do pracy, a wieczorem kładziemy się do łóżka i zaczynamy marzyć, by potem wrócić do realnego życia... A te dwie sfery trzeba łączyć, bo inaczej skazujemy marzenia na przegraną. Bariery w życiu są często wytworem wyobraźni i jeżeli uwierzymy, że może ich nie być – przestaną być przeszkodami.
Autor: Karolina Iwańska
